Zdobyliśmy stare krzesła krajowej produkcji z lat 60-tych ubiegłego wieku. Były wykonane porządnie, ponieważ wtedy nie umiano jeszcze inaczej. Właśnie z powodu tej – ówczesnej – ułomności technologicznej krzesła przetrwały do dzisiaj. Odświeżyliśmy je i nadaliśmy nowy wygląd. Posłużą wiele kolejnych lat.
Jakiś czas temu, choć może bardziej pasowałoby – dawno, dawno temu. Było to w latach 60-tych ubiegłego wieku. Dwoje młodych ludzi urządzało się gdzieś pod Legnicą. Będąc we Wrocławiu udało im się kupić nowe krzesła. Następnie w spadku dostały je dzieci, razem z domem. Lata mijały, wiele śniadań, obiadów, kolacji i rodzinnych uroczystości. Aż wylądowały w jakimś garażu albo komórce. W końcu postanowiono się ich pozbyć. I tak, po prawie 50 latach, wróciły do Wrocławia gdzie zostały przez nas odnowione. Ich odnawianie to była fajna zabawa.
Cztery krzesła kupiliśmy za 25 zł sztuka pod Legnicą. Kiedy je zobaczyliśmy na portalu ogłoszeniowym, wiedzieliśmy, że chcemy je mieć. W kwestii transportu skorzystaliśmy z uprzejmości znajomego, który mieszka kilkadziesiąt kilometrów dalej i w drodze do Wrocławia odebrał je dla nas. Tak więc transport wyszedł w sumie gratis.
Wszystkie cztery krzesła, technicznie były w doskonałej kondycji. Nie kiwały się, nie było żadnych złamań. Wystarczyło usunąć stary lakier na wysoki połysk – tu i ówdzie lekko obity – i pozbyć się też bejcy nadającej ciemne wybarwienie.
W trakcie czyszczenia doszliśmy do wniosku, że zostawimy tu i ówdzie delikatne przebarwienia po starym kolorze. W końcu to stare krzesła. To była dobra decyzja. Z czyszczeniem krzeseł, zwłaszcza takich z dużą ilością szczebli, zawsze jest dużo pracy. Tym bardziej ucieszyłem się, że czyszczenie nie będzie wymagało ode mnie laboratoryjnej precyzji.
Krzesła od początku planowane były do konkretnego mieszkania, dlatego uznaliśmy, że kolorowa tapicerka w geometryczne wzory będzie najodpowiedniejsza. Tapicerką zajęła się Marta, zajęło jej to jakieś pół godziny. Więcej czasu zastanawiała się nad wyborem materiału na siedziska. Materiał zamówiliśmy w sklepie internetowym więc z niecierpliwością oczekiwaliśmy dostarczenia przesyłki. Kolor materiału, na stronach sklepu, na każdym monitorze wyglądał nieco inaczej. Była to więc trochę niespodzianka ale jak się okazało po otwarciu paczki, udana.
Do krzeseł potrzebny jest stół. Też z odzysku ale to już inna historia.
Mamy już krzesła, trzeba zorganizować stół. Nie chcieliśmy łączyć krzeseł z historią z zupełnie nowym stołem. Ten stół to odrębna historia. To w zasadzie połączenie blatu od jakiegoś stołu (Oryginalnie prawdopodobnie był na czterech nogach, domyślam się po śladach na spodniej stronie blatu)
Mamy już zdobyczny używany okrągły blat sosnowy, który wymagał jedynie wymiany lakieru. Ten stary, mocno zżółknięty nie wygląda zbyt dobrze. Do tego kolorystycznie bardo odróżnia się od krzeseł. Nigdy nie będą wyglądać identycznie, bo krzesła i blat wykonane są z innego drewna, ale odczyszczenie i pokrycie tym samym lakierem pozwoli im się „dopasować” do siebie.
Balt stołu już oczyszczony. To była trochę męka, bo lakier na wysoki połysk przeznaczony był chyba do sal gimnastycznych a nie dla mebli.
Stół z blatu z odzysku i zwykłych hydraulicznych salowych rurek i kolanek, pomalowanych na czarno jest już gotowy. Jeszcze ostatnie spojrzenie, czy może w tym wnętrzu stanowić komplet z krzesłami. I wszystko gotowe!
Wygląda to właśnie tak. Uważamy, że wyszło fajnie. Ten projekt dał nam dużo radości, było trochę pracy ale zabawy więcej.
Komplet czterech krzeseł kupiliśmy za 100 zł, stół w sumie za 250 zł. Dołożyliśmy do tego materiał na siedziska za 49 zł (z przesyłką, puszka lakieru satyna półmat za około 50 zł (można wybrać tańszy). W sumie meble i materiały do renowacji kosztowały nas 450 zł