Przygotowanie, w tempie sprinterskim, mieszkania do wynajmu

Mieszkanie w budynku z 2008 roku, podniszczone i zaniedbane. Nasze zadnie – przygotować mieszkanie do wynajmu krótkoterminowego. Mamy tydzień na odświeżenie, drobne naprawy i przygotowanie do wynajmu. Budżet rozmiarów mikroskopijnych i ciśnienie czasu bo jest juz połowa sezonu turystycznego.

 

Zacznijmy jednak od początku. Oferta na to mieszkanie pojawiła się znienacka, przekraczała zaplanowany budżet na inwestycję ale lokalizacja z inwestycyjnego punktu widzenia była świetna. Decyzja mogła być jedna ale musiała być podjęta natychmiastowo. To spowodowało praktycznie wyzerowanie budżetu przeznaczonego na remont. Ten projekt pokazuje, że można i warto przygotować mieszkanie do wynajmu. Nawet dysponując małym budżetem. To się po prostu opłaca.

 

Salon z opcją spania dla dwóch dodatkowych osób

 

Marta i Sebastian nasz agent obrotu nieruchomościami podczas oględzin mieszkania. Czas na decyzję do końca dnia.

 

W tym pokoju trzeba było wymienić podłogę (jak i zresztą w sypialni i przedpokoju), naprawić rolety, pomalować ściany pozbyć się mebli.

 

Stare, mocno zniszczone, ciemne panele zamieniliśmy jaśniejszymi panelami winylowymi.

 

Ze względu na rozmiar budżetu na remont i wyposażenie, zdecydowaliśmy się na odnowienie wszystkiego co się da. W konsekwencji w wykorzystaliśmy prawie wszystkie meble pozostawione w mieszkaniu przez poprzedniego właściciela. Pozbyliśmy się jedynie narożnika i zamieniliśmy go nowym.

 

Pokój zrobił się jaśniejszy a rozkładany narożnik umożliwia przespanie się dwóm dodatkowym osobom.

 

W tym pokoju ze sprzętów nowe są tylko: narożnik, stolik kawowy i telewizor. Nowe życie daliśmy komodzie pod telewizor, krzesłom z lat 60-tych XX wieku, stół ze starego blatu po odświeżeniu i nóg ze zwykłych rurek i kolanek hydraulicznych – zmontowanych w formę nogi i pomalowanych na czarno.

 

 

Dodaliśmy karnisze i zasłony, dywanik, poduszki, zająca z rowerem na ścianę i Marty malunki z czasów studiów. W rodzinnym domu ma ich istną kopalnię.

 

 

 

Poprzedni właściciel pozostawił też komody. Miały połamaną konstrukcję i odbarwienia od gorących naczyń (?) pozostawionych na blatach, więc uznał je za śmieci. Uznaliśmy to za dar losu. Konstrukcję naprawiliśmy przy pomocy kilku wzmocnień a blaty i fronty szuflad pomalowaliśmy.

Połowę frontów szuflad pomalowaliśmy a połowę zostawiliśmy w oryginalnym wybarwieniu. Teraz można je sobie układać według własnego pomysłu.

 

Sypialnia

W sypialni też mieliśmy trochę zabawy z systemem „zrób to sam”. Wykorzystaliśmy dwie ramki na obrazki z sieciówki, resztę, skoro i tak miały być puste zrobiliśmy z drewnianych listewek pomalowanych na czarno.

 

 

Łóżko, po usunięciu starego lakieru, wzmocnieniu konstrukcji i uzupełnieniu drobnych ubytków w drewnie, dostało nowy kolor i Top-materac. Jest na prawdę wygodne.

 

 

Ponieważ tu również bawiliśmy się trochę kolorami, stare taborety – oczyszczone i pomalowane na fiołkowo (Nie wiem czy Marta zgodzi się z takim, przez mnie, określeniem koloru.), z wykorzystaniem jednej z trzech farb użytych do malowania dwóch komód.

 

Komody wymagały drobnej naprawy połamanych konstrukcji – żeby szuflady się zamykały. Dostały też nowych kolorów.

 

 

Czasu, który mieliśmy na wszystkie prace związane z przygotowaniem mieszkania, było tak mało i tak bardzo nam go było szkoda, że renowację łóżka i trzech komód zrobiliśmy na balkonie. Nawet nie opuściły mieszkania nim dostały nowe życie.

 

 

W sypialni musieliśmy wymienić cieknący kaloryfer. Mieliśmy wrażenie, że najwięcej czasu zajęło nam czekanie na człowieka, który musiał przyjść przeinstalować podzielnik ciepła ze starego na nowy kaloryfer.

 

Kuchnia i łazienka praktycznie bez zmian

 

Mieszkanie, mimo, że nie stare i użytkowane było raczej w słabym stanie. Panele zniszczone i wybrzuszeniami jak po wieloletnim myciu metodą marynarską – wiadro wody buch na podłogę i lecimy ze szczotą, ściany niemiłosiernie brudne, rolety zablokowane w pozycji pół na pół, wszystkie lampy uszkodzone lub nie działające w ogóle. Nie trudno się domyślić w jakim stanie była łazienka. Mimo wszystko wystarczyło wejść z „ciężką” chemią, wymienić deskę WC i kilka uszczelek w brodziku. Dało się odratować i pozostawić bez zmian bo wyglądała nieźle. Przy pomocy prostej sztuczki uratowaliśmy też lustro ze zniszczonymi krawędziami, znajdujące się na wyposażeniu łazienki.

Podobnie było z kuchnią, w której dodaliśmy dwa stołki umożliwiające zjedzenie śniadania. Dodaliśmy kilka drobiazgów i wymieniliśmy siłowniki w szafkach nadblatowych. Na więcej nie starczyło budżetu.

 

 

 

Ten projekt dowodzi, że możliwe jest przygotowanie mieszkania do wynajmu w 7 dni – uwzględniając wymianę podłóg, malowanie ścian. Nie trzeba do tego dysponować zastępami ludzi, wystarczy zgrana ekipa, w której każdy wie co do niego należy i umie to zrobić dobrze. Projekt udowodnił też, że można i warto wykorzystać stare rzeczy, nadając im nowe życie. Metamorfoza nie musi być droga – najdroższe były: nowa podłoga z paneli winylowych, narożnik do pokoju dziennego i telewizor. Drobne dodatki, zrobione własnoręcznie, mogą dodać wnętrzu charakteru.

Prace w mieszkaniu zakończyliśmy w niedzielę wieczorem, a w poniedziałek wprowadził się pierwszy wynajmujący.